Spółdzielnia mieszkaniowa ,,Naftowiec” zamierza likwidować ogródki przed blokiem nr 5, przy ul. Rafineryjnej w Jaśle. Powód? Prezes Krystyna Woźniak milczy i nie chce wypowiedzieć się w tej kwestii.
Zamęt i zamieszanie
Wśród mieszkańców panuje zamęt i tak naprawdę oni sami do końca nie wiedzą, w czym i komu przeszkadzają te ogródki. Są zbulwersowani, że władze spółdzielni zamierzają się pozbyć kwiatów, które pielęgnują od lat i które są dla nich wizytówką.
Ogródki, pod klatką nr 6, bo ich likwidacji cała sprawa dotyczy, prowadzone są od 1972 roku. Na przełomie tych wielu lat zmieniały się władze spółdzielni i nigdy nikomu te kwiaty nie przeszkadzały, jak podreślają mieszkańcy ,,wręcz przeciwnie było to chwalone i doceniane".
- Ogródki te stały się radością i wizytówką dla nas i dla oczu przechodniów. My dbamy o ten ogródek i ponosimy koszty związane z jego pielęgnacją. Spółdzielnia Mieszkaniowa w żadnym stopniu, nigdy nie była obciążana żadnymi kosztami – mówi p. Romana. Dodatkowo dzięki naszemu zaangażowaniu nie ponosi ona kosztów za zagospodarowanie terenów zieleni – dodaje.
Na terenie całego osiedla należącego do Spółdzielni Mieszkaniowej ,,Naftowiec”, pod niemalże każdą klatką znajdują się różnorako zagospodarowane obszary zieleni, a mieszkańcy z oddaniem i radością o nie dbają. Czy likwidacja kwiatów dotyczyć będzie tylko bloku nr 5?
Pani Emilia z drżącym głosem wspomina, jak wprowadzając się na osiedle dbała o każdą roślinę i wspólnie z sąsiadką walczyły by kwiaty przetrwały. - Robiłyśmy wszystko, by tu było pięknie. Na własny koszt kupowałyśmy kwiaty, ziemię i własnymi rękami je pielęgnowałyśmy; by później, gdy zakwitną było mieszkańcom przyjemnie – mówi. Na wiosnę, gdy rosną u mnie krokusy i przebiśniegi, to każdy, kto tędy przechodzi, zatrzymuje się i je podziwia. To naprawdę cudowny widok – dodaje.
Pod blokiem nr 5 pozostały już tylko dwa ogródki. - Było ich więcej. Pod każdą klatką rosły prześliczne rośliny, ale ich opiekunowie pomarli i później nie miał kto o to zadbać – mówi p. Franciszek. Moja żona i jej sąsiadka mają jeszcze siłę, lubią to robić i aż serce pęka, na wieść o tym, że ktoś im tę radość zabiera – dodaje.
150 zł za milczenie, 1000 zł na zgodę?
Opiekujące się ogródkami kobiety kilkakrotnie były w spółdzielni i próbowały dowiedzieć się, co tak naprawdę jest powodem i dlaczego trzeba te kwiaty usunąć. - Kiedy byłam w spółdzielni, to w jeden tydzień, pani prezes ze swoich pieniędzy mi dawała 150 zł, żebym te kwiatki usunęła, a na drugi tydzień w piątek dawała mi 1000 zł. Ja tych pieniędzy nie wzięłam, jakim prawem ona ma mi szacować kwiatki – mówi p. Romana. Kobieta załamuje ręce mówiąc o całej tej sprawie.
- Zastanawiam się, skąd wziął się w ogóle problem, by te kwiaty zlikwidować – mówi pani Elżbieta. Pytałam się w spółdzielni, czy może to jakiś odgórny nakaz, ale powiedziano mi, że panie, które pielęgnują ogródki dostaną to na piśmie. Co z resztą mieszkańców? - dodaje.
Pismo od spółdzielni nadeszło, jednak nie zadowala ono nikogo. Prezes powołuje się na przebudowę linii gazowej tuż pod blokiem nr 5. Fakt, że trzeba stare rury gazociągowe zabezpieczyć, odnowić nie dziwi nikogo. - My doskonale rozumiemy, że pewne prace trzeba wykonać, by nam się żyło dobrze i przede wszystkim bezpiecznie – mówią opiekujące się ogródkami panie. Przecież my te kwiaty wykopiemy, zabezpieczymy, przechowamy. To nie stanowi dla nas żadnego problemu. Ale dlaczego po zakończeniu prac wykopowych, nie można ich ponownie wsadzić? - dodają.
Doprowadzenie gazociągu przykrywką?
A może doprowadzenie gazociągu do bloku nr 5 to tylko przykrywka? Może tak było wygodniej i prościej? Dlaczego nikt nam wprost nie powie o co chodzi? - pytają mieszkańcy.
Mieszkańcy uważają, że prezes spółdzielni powinna im wytłumaczyć, w czym tak naprawdę tkwi problem. Nikt nie wie kiedy będzie rozpoczęta przebudowa linii gazowej, które rury trzeba wymienić i gdzie pracownicy będą robić wykopy. Znany jest natomiast termin, do którego mieszkańcy mają się pozbyć kwiatów tj. 4.11 br.
Lista – jedna wielka niewiadoma
Wśród mieszkańców bloku nr 5 krążyła lista. Jak się okazuje była to lista sporządzona przez mieszkańca bloku, a nie lista ze Spółdzielni ,,Naftowiec”. Prezes Krystyna Woźniak w piśmie do mieszkanek pielęgnujących ogródki, powołuje się na większość głosów za likwidacją.
- My nie znamy podpisów, nie wiemy ile było za, ile przeciw i ile w ogóle zagłosowało. Wiemy tylko tyle, że ponoć większość – mówi pani Elżbieta. Co to znaczy większość? Ile było za? Przecież w kwestii spornej powinni się wypowiedzieć wszyscy, co więcej prezes powinna zwołać jakieś zebranie – dodaje.
Prezes dla mieszkańców, czy mieszkańcy dla pani prezes?
Zdaje się, że prezes spółdzielni, chce szybko zamieść problem pod dywan. Nie zajęła stanowiska w tej sprawie i odmawia odpowiedzi na proste, jakże fundamentalne pytania. Czy Krystyna Woźniak boi się krytyki i niewygodnych pytań?
Spółdzielnia mieszkaniowa ,,Naftowiec” nie udzielając naszej redakcji odpowiedzi, powołuje się na nasze pokrewieństwo z jedną z mieszkanek bloku nr 5. Jak stwierdził pełnomocnik Krystyny Woźniak, który nie miał zwyczaju przedstawić się z imienia i nazwiska ,,spółdzielnia zdecydowała się z Państwem nie rozmawiać na ten temat, ponieważ jesteście nie obiektywni i osobiście zaangażowani w ten niby konflikt”. Pełnomocnik Krystyny Woźniak zarzucił redakcji brak obiektywizmu, mimo, że w tym temacie, do tej pory nie pojawił się żaden artykuł. Redakcja chcąc poznać stanowiska dwóch stron konfliktu umówiła się na spotkanie z prezes spółdzielni. Zgodnie z art. 11 ust. 1 – 3 pr. pras., dziennikarz jest uprawniony do uzyskiwania informacji. W tym wypadku informacje, jakich redakcja się domagała mają charakter publiczny i były one niezbędne do poznania opinii obydwu stron. Prezes spółdzielni Krystyna Woźniak nie zastosowała się do przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Cała sprawa wydaje się być bardzo zagmatwana i co chwilę pojawiają się nowe wątki. Pełno tu niejasności, a osoba odpowiedzialna i uprawiona do udzielania redakcji odpowiedzi milczy. Wśród mieszkańców panuje zamęt i zamieszanie. Jedno małe nieporozumienie rodzi następne.
Do sprawy wrócimy
Portal miastojaslo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych komentarzy. Zastrzegamy sobie prawo do usuwania i redagowania komentarzy, które są niezwiązane z tematem, zawierają wulgaryzmy, reklamy czy też treści obrażające inne osoby. Użytkowniku ponosisz odpowiedzialność za treść swoich komentarzy zgodnie z Polskim Prawem oraz normami obyczajowymi.
Zgłoszenie